Lepię sobie już ok.3 miesięcy i muszę przyznać, że dowiedziałam
się i nauczyłam wielu ciekawych rzeczy. Po pierwsze odkryłam, że „to jest to”,
odnalazłam swoje małe hobby, które mnie relaksuje i sprawia tyle przyjemności.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy o istnieniu tak
rozwiniętej społeczności rękodzielniczej . To jest jak taki podziemny świat
pełen pięknych rzeczy i zdolnych kobiet, a ja bardzo się cieszę, że go
odkryłam. Uwielbiam śmigać po blogach i galeriach, podziwiać te wszystkie cuda
i szukać inspiracji.
Nie zdawałam sobie również sprawy z istnienia tylu technik
rękodzieła. Jest tyle możliwości tworzenia.
Przy okazji poznałam też kilka nowych słów, totalnie
kosmicznych i czasem zabawnych dla mnie, jak np. dequpage, kaboszony, sutasz, szamot,
frywolitki… :D
Podzielę się też kilkoma moimi dotychczasowymi wnioskami dotyczącymi
masy solnej:
- klej do tapet to podstawa i chwała temu, kto na to wpadł i
podzielił się tym pomysłem.
- wikol jest niezastąpiony.
- farby akrylowe kryją jak szalone i nie brudzą, ale jak dla
mnie nie we wszystkim zastąpią farby plakatowe.
- masę solną można barwić różnymi zaskakującymi rzeczami .
- zbyt cienkie elementy łatwo się kruszą, szczególnie
wysuszone na powietrzu.
- najlepiej robi się ze świeżo zrobionej masy.
Zauważyłam też, że każdy ma swój styl w malowaniu twarzy
aniołków i są bardzo one powtarzalne. W
przypadku moich to każdy jest z innej parafii… Przywykłam do malowania twarzy
ołówkiem na kartce i robienie tego za pomocą pędzelka na koślawej mini mordce z
masy solnej jest dla mnie niezłą gimnastyką. Taaa, praktyka czyni mistrza, ale
u mnie jakoś postępy w tej kwestii marne. Nie zamierzam się jednak
poddawać ;)
Moim drugim problemem są zdjęcia, to jest koszmar dla mnie. Zajmuje mi to zdecydowanie za dużo czasu. To co tu prezentuję to efekt wielu (baaaardzo wielu...) prób i są to najlepsze efekty jakie udało mi się osiągnąć. Staram się jak mogę, bo osoby, które widzą na żywo te aniołki po obejrzeniu zdjęć mówią mi, żebym kupiła sobie lepszy aparat, bo na żywo wyglądają o niebo lepiej. Tylko, że to nie jest kwestia aparatu, ja po prostu nie potrafię robić zdjęć... Ale naprawdę staram się i prezentuję to co wyszło mi najlepiej ;)
Ależ się dziś rozpisałam… Na zwierzenia mnie wzieło ;), no
ale to blog w końcu ! ;)
Przedstawiam też moje nowe, pastelowo- śmietankowe aniołki.
To jeden z tych pomysłów, o których wspominałam wcześniej. Generalnie koncept
zrealizowałam, ale efekt końcowy nie do końca jest taki jak myślałam. Coś po drodze mi
nie poszło ;) Pomimo tego i tak mi się podobają i jestem z nich
zadowolona!
Oto cały komplecik:
I jeszcze te, bo jakoś mi się podoba jak wyglądają na tym tle:
śliczne:) podobają mi sie kolorki:)
OdpowiedzUsuńpięknie Ci wyszły.. :) zyskały miano moich ulubionych, z tych które widziałam na Twoim blogu.. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
Śliczne:) Bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńŚwietne aniołki, bardzo mi się podobają, a mojej córce jeszcze bardziej:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Prześliczne :)))Zrobiły na mnie wrażenie ;)*
OdpowiedzUsuńświetne! I mają piękne oczy!
OdpowiedzUsuńWitaj, Twoje aniołki są boskie! Pozdrawiam ciepło, Monika:)
OdpowiedzUsuńbardzo piękne aniołki :)
OdpowiedzUsuń