środa, 26 czerwca 2013

A kuku :) i komunistyczna zupa

W końcu udało mi się zabrać za lepienie! Musiałam na kilka dni odciąć się od wszelkiej rozrywki i zawziąć się w sobie i udało mi się w końcu skończyć pracę, egzaminy pozdawane więc na reszcie luzik! Nigdy więcej! ;)
Ulepiłam i wysuszyłam "to coś" wyzwaniowego :), a przy okazji sowy i koty, bo marzyły mi się i teraz będę je malować. Mam nadzieję,że tego nie spaszczę :) Tak oto w piekarniku wyglądały:


Słońca i deszczu było po dostatkiem to i krzaczki kwitną :)



 i soczyste pelargonie :)

Będąc w szpitalu dostawałam szpitalne obiadki i raz była sobie taka zupka, która pretendowała do miana krupniku. Na talerzu miałam 4 kosteczki ziemniaka, kilka ziarenek kaszy i parę wiórków marchewki i pietruszki, a pomimo tego przypomniała mi się znienawidzona w dzieciństwie, gotowana przez mamę zupka zwana krupnikiem i dostałam niesamowitego smaka na nią. Nienawidziłam smaku tej zupy i kojarzyła mi się ona zawsze z głęboka komuną :), a tu nagle marzę o niej. Pogrzebałam za odpowiednim przepisem, znalazłam i wypróbowałam, nie raz, bo jest pycha! W sam raz na nie zbyt ciepłe dni, w sumie to bardziej na jesień czy zimę, ale i w lecie bywa chłodnawo ;)

Krupnik:
skrzydełka z kurczaka(3 lub 4 szt.)
szponder wołowy (kawałek, np ok.150g)
3 marchewki
2 pietruszki
mały seler
pół pora
5 ziemniaków
3/4 szklanki kaszy jęczmiennej
ziele angielskie(4-5)
liść laurowy(2-3)
sól, pieprz

Zagotować mięsa w 2,5l wody, dodać ziele, liście, pokrojony por  i gotować 1 godzinę.
Jarzyny zetrzeć na tarce na grubych oczkach, dodać do wywaru mięsnego i gotować 20 minut. Dodać sól, pieprz, kaszę oraz obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotować, aż ziemniaki zmiękną. Można dodać pokrojoną natkę pietruszki i mięso "oskubane" ze skrzydełek.



9 komentarzy:

  1. a ja uwielbiam krupnik ..hahah ale fakt jest taki że będąc dzieckiem nie znosiłam tej zupki :0

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam krupnik :) dodaje jeszcze do niego parę brukselek i potem sobie łowie, bo tylko ja w domu jadam brukselkę :)

    wypieki wyglądają bardzo fajnie , a na tym zdjątku to najbardziej mi się sowa podoba :)

    i muszę coś jeszcze napisać ; dziś pierwszy raz w życiu lepiłam z gliny, caluśieńki dzień, ale jak Ci powiem co to padniesz :) ............ guziki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniam brukselka! Ja mogę jeść ją samą z podsmażoną bułką tartą. Zupka brukselkowa też pycha. W krupniku tez by mi pewnie smakowała ;)
      Ze sowy jestem baaardzo zadowolona, wygląda dokładnie tak jak ją sobie wymarzyłam, mam nadzieję że tak pozostanie po malowaniu ;)
      Guziki?:) hmmmmm Kiedy się pochwalisz efektami? Też bym coś z gliny polepiła, ale to wypalać trzeba.

      Usuń
    2. W tamtym roku nasadziłam całą grządkę brukselki, ale nie wiedziałam że na jesieni trzeba po pryskać i wszystko bielinki zjadły :( ale w ty roku jestem mądrzejsza i już nie popełnię takiego błędu :)

      sowy gratuluję :)

      a guzikami się na pewno pochwalę, wczoraj z Alą ulepiłyśmy pierwszą partię, ale mam jeszcze parę pomysłów, pewnie jeszcze ze 3 dni nam zejdzie, a potem trzeba wypalić , ale mam zaprzyjaźniony piec :D

      Usuń
  3. Oj koty to ja kocham, więc nie mogę doczekać się efektów końcowych. Maluj szybko i pokazuj :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw pod pędzel idzie parka anielska, ale będę się śpieszyć, bo sama nie mogę się doczekać tych kotów ;)
      Też lubię koty - nie dość,że słodkie i zabawne to jeszcze są tak wdzięcznym przedmiotem wszelkiej radosnej twórczości ;)

      Usuń
  4. Krupnik? Uwielbiam!!! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń