sobota, 29 czerwca 2013

Ahoj!

Dziś mogę Wam pokazać efekty pracy nad zamówieniem, o którym wspominałam.
Było to dla mnie wyzwanie, bo to para, której nigdy nie robiłam, a jeden z obiektów jest męskiego rodzaju czego nie lubię, bo mi brzydko wychodzi :) Poza tym wymaganiem była stylizacja na kapitańsko-żeglarski styl, bo osoby dla których jest to przeznaczone są zapalonymi żeglarzami-amatorami ;) Dostałam też fotkę, żeby mieć pogląd o ich podstawowych cechach. Myślałam kilka dni jak z tego wybrnąć, nawet narysowałam "projekt" co rzadko robię, zwykle jadę z głowy :)no i wymyśliłam i wyszło nawet zgodnie w tym co się urodziło w mej łepetynie ;).
Jak myślicie - wywiązałam się z zadania?
Najważniejsze żeby Pani zamawiającej się spodobało, a tym bardziej obdarowanej parze :)
Fotki są robione komórką, bo mi się aparat zepsuł :(




Po południu wyjrzało słońce i zrobiło się cieplutko więc po obiadku wybrałam się na długi spacer z moimi psiurami. Pola, łąki, zboża szum, ptaków śpiew i te sprawy więc nazbierałam sobie trochę chaszczy :) 
Jeden z najpiękniejszych widoków o tej porze roku to pola na których rosną zboża, a wśród nich chabry i maki. Chabry można dość łatwo znaleźć, ale maki nieco trudniej więc moja radość była wielka gdy trafiłam na kilka :) Psy dziwnie się na mnie patrzyły jak szrapałam się z chwaściorami zamiast iść za nimi :) 
Chwalę się moim bukietem. Fotki też z komórki więc można sobie wyobrazić jaki jest w rzeczywistości piękny ;)
Mam jeszcze jeden, ale stoi w kuchni, a już słońce uciekło więc jutro go ofocę :)







środa, 26 czerwca 2013

A kuku :) i komunistyczna zupa

W końcu udało mi się zabrać za lepienie! Musiałam na kilka dni odciąć się od wszelkiej rozrywki i zawziąć się w sobie i udało mi się w końcu skończyć pracę, egzaminy pozdawane więc na reszcie luzik! Nigdy więcej! ;)
Ulepiłam i wysuszyłam "to coś" wyzwaniowego :), a przy okazji sowy i koty, bo marzyły mi się i teraz będę je malować. Mam nadzieję,że tego nie spaszczę :) Tak oto w piekarniku wyglądały:


Słońca i deszczu było po dostatkiem to i krzaczki kwitną :)



 i soczyste pelargonie :)

Będąc w szpitalu dostawałam szpitalne obiadki i raz była sobie taka zupka, która pretendowała do miana krupniku. Na talerzu miałam 4 kosteczki ziemniaka, kilka ziarenek kaszy i parę wiórków marchewki i pietruszki, a pomimo tego przypomniała mi się znienawidzona w dzieciństwie, gotowana przez mamę zupka zwana krupnikiem i dostałam niesamowitego smaka na nią. Nienawidziłam smaku tej zupy i kojarzyła mi się ona zawsze z głęboka komuną :), a tu nagle marzę o niej. Pogrzebałam za odpowiednim przepisem, znalazłam i wypróbowałam, nie raz, bo jest pycha! W sam raz na nie zbyt ciepłe dni, w sumie to bardziej na jesień czy zimę, ale i w lecie bywa chłodnawo ;)

Krupnik:
skrzydełka z kurczaka(3 lub 4 szt.)
szponder wołowy (kawałek, np ok.150g)
3 marchewki
2 pietruszki
mały seler
pół pora
5 ziemniaków
3/4 szklanki kaszy jęczmiennej
ziele angielskie(4-5)
liść laurowy(2-3)
sól, pieprz

Zagotować mięsa w 2,5l wody, dodać ziele, liście, pokrojony por  i gotować 1 godzinę.
Jarzyny zetrzeć na tarce na grubych oczkach, dodać do wywaru mięsnego i gotować 20 minut. Dodać sól, pieprz, kaszę oraz obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotować, aż ziemniaki zmiękną. Można dodać pokrojoną natkę pietruszki i mięso "oskubane" ze skrzydełek.



czwartek, 13 czerwca 2013

Polędwiczki w żurawinie i smak dzieciństwa

Kupiłam sobie polędwiczki wieprzowe, bo zdrowe, mają dużo żelaza itp, ale nie bardzo wiedziałam co z nich zrobić i wymyśliłam sobie, że zrobię w żurawinie. Wyszło mniamuśne, polecam! ;)

Polędwiczki wieprzowe z żurawiną
1 polędwiczka
garść suszonej żurawiny
ocet balsamiczny
sól, pieprz
majeranek, lubczyk
kilka plasterków sera żółtego

Polędwiczkę pokroić na plastry ok.1cm grubości, posypać ziołami, pieprzem, solą, skropić octem balsamicznym, wetrzeć w mięso i ułożyć w pojemniczku. Żurawinę pokroić lub rozdrobnić blenderem, obłożyć nią mięso i włożyć do lodówki na  co najmniej godzinę. Następnie obsmażyć z obu stron na łyżce oleju, podlać odrobiną wody i dusić ok.30 min. Pod koniec położyć żurawinę na plasterki mięsa, przykryć plastrami sera i smażyć aż ser się roztopi.

Ja podałam to z kaszą jęczmienną(bo też zdrowa) i surówką z selera(tym bardziej ;)) i pasowało.
Focia nie oddaje smakowitości dania ;)




Jednym z moich smaków dzieciństwa są wafle z masą mleczną, które robiła moja mama. Wspomnienie ich niepowtarzalnego smaku nawiedzało mnie wiele razy, mama przepisu nie posiada i ledwie go pamięta więc zaczęłam szukać, próbować i udało się! Ostatnio zrobiłam je sobie, bo... zasłużyłam... :)
Nie wyglądają okazale i zachęcająco, ale ich smak rekompensuje wszystko! :)

Wafle z masą mleczną

1 szklanka mleka
1 szklanka cukru
1 kostka masła
opakowanie mleka w proszku
1 opakowanie wafli

Mleko podgrzewamy w rondelku z masłem i cukrem aż się rozpuszczą. Jak wystygnie wsypujemy mleko w proszku i miksujemy. Dla mnie to jest koniec, bo ta masa mi niesamowicie smakuje, ale można ją zbeszcześcić ;) bakaliami czy kapką kakao. Teraz wystarczy wafle smarować masą układając jeden na drugim, obciążyć deską i włożyć do lodówki na ok.2 godziny. Potem kroimy na dowolne kawałeczki.
Smacznego!




Pogoda nas rozpieszcza, mój nastrój i energia wzrastają o 100% gdy świeci słońce.
Aż z wrażenia róża mi zakwitła! ;) Niestety czerwona nie przeżyła tej zimy, ale cieszę się, że choć ta pomarańczowa jest znowu. Róże są takie wdzięczne.
Przy takim słoneczku to nawet szczypiorek ładnie wygląda ;)








Pozdrowienia od Zuzy! ;), która chłodzi sobie podwodzie na świeżo skoszonym trawniku :)




wtorek, 11 czerwca 2013

Wianek z białymi kwiatkami

Ostatni wianek, jak na razie przynajmniej ;) Zabieram się za zamówienie, które jest jednocześnie niezłym wyzwaniem. Szczegółów na razie nie zdradzam, bo nie wiem co mi z tego wyjdzie.
 


Dziś kolejne podejście do pisania pracy i wyglądało to jak zwykle - same pilne rzeczy do zrobienia nagle się pojawiły, i tak podczas pisania pracy zrobiłam remanent w zapasach w spiżarce, plotki na skype z koleżanką (również ciężarówką więc wiadomo same sprawy wagi państwowej ;) ), niecierpiący zwłoki przegląd nowości na blogach i FB, ledwie zdążyłam wklepać kilka ankiet, a tu trzeba obiad zrobić, bo mały woła jeść :). Motywacji please!

Pożaliłam się, a teraz przepis, z drobnym wstępem ;)

Każdy ma swoje smaki dzieciństwa, ludzie z mojego pokolenia w dużej mierze dość podobne - gumy Donald czy Turbo, mleko w proszku w niebieskim woreczku, "orenżada" w proszku, lody Bambino i różne takie dziwy. Ja mam też takie domowe, które kojarzą mi się z wakacjami u babci na wsi, lub z rodzinnym domem. Są to rzeczy z niewiadomych przyczyn zapomniane. Ja ostatnio przypomniałam sobie np o zupie botwinkowej. Zapomniana pychotka, niektórym, jak się o zgrozo okazało nawet nie znana. Kojarzy mi się właśnie z wakacjami u babci, ale mama też ją często w sezonie robiła. Pachnie mi latem :) Olśniło mnie jak w sklepie pęczki botwinki zobaczyłam, pokopałam za przepisem i korzystam póki botwinka dostępna ;)

Zupa botwinkowa
2 pęczki botwinki
2 marchewki
1 korzeń pietruszki
1/4 selera
5 ziemniaków
2 litry bulionu (może być z kostki rosołowej ;))
ugotowany burak (gdy botwinka ma zbyt małe buraczki)
sok z 1/2 cytryny
1 łyżeczka cukru
śmietana 18%
koperek świeży lub suszony
sól, pieprz
kilka jajek ugotowanych na twardo

Marchewkę, pietruszkę, seler i ziemniaki obrać i pokroi, a następnie wrzucić do gotującego się bulion i gotować ok.20 min.
Dodać umytą i pokrojoną botwinkę i ewentualnie obranego i startego buraka, sok z cytryny i cukier. Gotować ok.10 min. Na koniec dodać śmietanę, pieprz, koperek i ewentualnie dosolić.
Podawać z jajkiem. Smacznego :)

Zupka ma mieć różowy kolor, do tej pory nie dodawałam buraka, ale tym razem tak i wyszło wg mnie zbyt czerwono, barszczowo :) Ale i tak jest przepyszna!


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Pastelowy wianek i wymiętoszone serca

Kolejny wianek skończył blado ;) więc dodałam mu trochę niebieskiej wstążki żeby go nieco ożywić. Średnio miałam na niego pomysł, ta wstążka go uratowała w moich oczach ;)
(ma 15 cm średnicy, ten poprzedni 20 cm.)



Serca powstały tak przy okazji jak zwykle, celowo zrobiłam im efekt wymiętoszenia i nie pomalowane wyglądały super, ale chyba z kolorem mi nie poszło ;)

 



A dziś pomysł na ryż, który pozostał nam z obiadu. Taki prosty, szybki deser wykombinowany na poczekaniu. Uwielbiam takie kombinacje :)


Deser ryżowy
ok. szklanki ugotowanego ryżu
1 jajko
cukier waniliowy
łyżeczka cukru
1 łyżeczka mąki tortowej
1/3 szklanki mleka

Miksujemy jajko z cukrem, następnie z mąką, mieszamy w rondelku z ryżem, dolewamy mleko i gotujemy na małym ogniu cały czas mieszając aż zgęstnieje. Przekładamy do salaterki, układamy kawałki truskawek, posypujemy cukrem pudrem i zostawiamy aż ostygnie.
Część cukru się rozpuści, a truskawki puszczą troszkę soku, można przed podaniem posypać jeszcze odrobiną cukru pudru. Całkiem schłodzone na pewno będzie pyszne, ale ja nie wytrzymałam i jadłam lekko ciepłe :) I żałuję, że tak mało ryżu mi zostało.. :)



czwartek, 6 czerwca 2013

Wianek z chmurki

Wianek z  chmurki czyli niebieski jak niebo z chmurkowymi ciapkami w kolorze białym (hahaha ale śmieszne, tak na szybko wymyśliłam :) ;)), no i dynda przy nim na dodatek coś co przypomina podniebnego fruwoka czyli kolejny ptasior :)


 










W związku z tym, że sardynki mają dużo kwasów Omega3, a jak wiadomo teraz ich potrzebuję dużo :) szukałam przepisu na sardynki, oczywiście najlepiej z makaronem i znalazłam ten poniższy przepis. Trafiłam też na przepis wg Gordona Ramseya i go wypróbowałam, ale szału nie ma, suche to jakieś i nijakie.
Natomiast to spaghetti z sardynkami bardzo mnie zaskoczyło, po prostu odlot! Jak dla mnie smak italiański zdecydowanie ;) Moja nowa ulubiona makaronowa potrawa :)

Spaghetti z sardynkami

ok.250g makaronu spaghetti
puszka sardynek w oleju
2 ząbki czosnku
3 duże pomidory
pół pęczka pietruszki
ok.2 łyżek oliwy z oliwek
pół cytryny
sól, pieprz

Siekamy czosnek i podsmażamy na oliwie na złoty kolor (uważać, żeby się nie zbrązowił bo... fuj ;)),
dodajemy sardynki razem z olejem, rozdrabniamy widelcem i smażymy na małym ogniu. Pomidory sparzyć, zdjąć skórkę, drobno pokroić, dodać do smażących się sardynek i wymieszać. Posolić, popieprzyć, przykryć i dusić aż pomidory zmiękną. Na koniec dodać posiekaną pietruszkę,  wyciśnięty z cytryny sok, makaron, wymieszać, chwilkę podgrzać i gotowe.
Smacznego!

Polecam, z bolesnego doświadczenia użyć sardynek firmy Princessa, bo raz użyłam tańszych Vitae d'oro i danie wyszło nie dobre.


środa, 5 czerwca 2013

Chwalę się! :)

Zostałam wyróżniona w wyzwaniu  "Z masy plastycznej", które było organizowane na blogu Szuflada.
Jakże się cieszę, tak mi miło się zrobiło ;)
http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2013/06/wyniki-wyzwania-z-masy-plastycznej.html

Tak łyso bez fotek więc dla przypomnienia - to wianek, który zgłosiłam do wyzwania:
A oto banerek z wyróżnionymi uczestnikami:



To tyle na dziś ;) Idę dalej malować nowe wianki, ptaszki i serca :) Pozdrawiam :)

wtorek, 4 czerwca 2013

Koszyczek z pokrywką

W końcu udało mi się zrobić w miarę równy koszyk! Ależ byłam podekscytowana i happy jak go skończyłam! :D Jeszcze wiele mu brakuje do ideału, widać kilka niedociągnięć, ale i tak się cieszę ;) Nawet wykombinowałam mu pokrywkę!









Gdy mam ochotę na chwilę dla siebie, troszkę się porozpieszczać ;) często robię sobie sałatkę z mozzarelli, do tego lampka białego wina (chwilowo zastępowana zieloną herbatą lub wodą z cytryną.. ;)), ulubiony serial i pełen relaks :)
Oto mój relaksujący przepis:

Sałatka z mozzarelli
opakowanie mozzarelli Zott ( Zottarella koniecznie!)
duży pomidor lub kilka koktajlowych
czarne oliwki (zielone zabiją inne smaki)
oliwa z oliwek
rukola lub bazylia (koniecznie świeża, suszona się nie nadaje)
sól

Pomidory w temperaturze pokojowej pokroić w kostkę, posypać odrobiną soli i odstawić na 15 min, aż odpuszczą trochę wody. Odlać wodę, dodać pokrojoną w kostkę mozzarellę, pokrojoną lub porwana palcami rukolę lub bazylię, garść oliwek, oliwę (ok.2 łyżek), dosolić do smaku i wymieszać.
Smacznego.


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Różane serca

Z resztek masy solnej zrobiłam kiedyś tam serca z kwiatkami i pomalowałam je na paskudno-zielono z czerwonymi kwiatkami.
Leżały i leżały, aż w końcu kilka dni temu spojrzałam na nie litościwym okiem i je przemalowałam i ozdobiłam.
Kolor, który do nich namieszałam wyszedł taki smakowity śmietankowo-kremowo-waniliowy, kwiatki są minimalnie ciemniejsze od tła róż.
Wyszło prawie jak w prowansalskim stylu :) (wiem, wiem - prawie robi wielką różnicę ;) )
Jestem zadowolona, bo nie dość, że kolor wyszedł mi taki jak chciałam to na dodatek po raz pierwszy udało mi się decu zgrać w tłem
i nie pognieść :)
Połączyłam je na brązowej wstążce i czekają aż im miejsce znajdę :)



 




Powstał też taki oto próbny koszyk na owoce, jeszcze nie zdecydowałam czy go na jakiś inny kolor nie pociągnę.
W związku ze względnie udana próbą kolejny, tym razem większy jest w trakcie przygotowań.
Ciekawe czy ktoś zgadnie z czego go zrobiłam :)


niedziela, 2 czerwca 2013

Pierwsze serce z papierowej wilkliny

Nakręciłam rurek, aż mam odciski ;) i postanowiłam zrobić serce, bo bardzo mi się to podoba, no i wygląda na proste do zrobienia. Poszło gładko ;) i oto moje pierwsze serce z wikliny papierowej. Nie za bardzo miałam pomysł na ozdobienie, nic z tego co mam nie pasowało więc na szybko "uszyłam" z wstążki takie pseudo róże.



Łaskawie wylazło w końcu słońce. Psiury się wygrzewają, a ja zrobiłam fotki moim kwiatkom na parapecie.  Bardzo anemicznie zakwitają mi w tym roku, ale już się zaczyna pojawiać coraz więcej kolorowych pąków co mnie cieszy niezmiernie :) Są to oczywiście po prostu tylko pelargonie, ale i tak miło jak kwitną. Tym razem mam je w 3 odcieniach różu (najbledszy nie raczył jeszcze zakwinąć) i w mojej ulubionej czerwieni. Ten żółty boraczek tak mnie mnie urzekł w sklepie, że musiałam go zabrać ze sobą, ale nawet nie mam pojęcia jak się nazywa :)













Miłej i choć troszkę słonecznej niedzieli Wam życzę :)